Zamieszczone tu artykuły Józefa Jaroszewicza zostały opublikowane w periodyku Ondyna Druskienickich Źródeł. Pismo zbiorowe", Grodno, 1846, zeszyt 1, str. 7-23.
WIADOMOŚĆ O KUPALNICACH NA PODLASIU
Starożytny obrzęd Słowian
ruskich Kupalnice, odpowiadający polskim Sobótkom, a litewskiemu Świętu Rosy,
był jak się zdaje pewnym oczyszczeniem przez ogień, kąpielą niejako ogniową,
skąd może i jego nazwisko Kupalnica pochodzi. Ta uroczystość z czasów pogańskich
datująca, przy której miały miejsce śpiewy, tańce i skakanie przez ogień,
odbywała się zazwyczaj, lubo nie wszędzie, w nocy z d. 23 na 24 czerwca
przed Ś. Janem Chrzcicielem, którego też Ukraińcy z tego powodu Iwanem
Kupajłem nazywają, [ ] a zatem właśnie wtenczas kiedy w Polsce palono Sobótki,
a w Litwie zbierano się na Rosę. Do czasu ogłoszenia w Ateneum" wyjątków
z dzieła P. I z opolskiego Badania podań ludu, znaliśmy kilka tylko piosenek
i to treści miłosnej lub żartobliwej, przy Kupalnicach śpiewanych (patrz
Wójcickiego Śpiewy ludu, I, 201, 202. Grozy Powieści polsko-ukraińskie,
II, 133,135,143. Adama Słowikowskiego Dumy wołyńskie w Ateneum", 1842,
VI, 162); dopiero uczony autor wypisał nam piękną piosneczkę w słobodzie
Kardymiczówce guberni chersońskiej i w Kalniku podczas Kupalnie śpiewaną,
która nas uczy, że podług mitologicznych słowiańskich mniemań, Kupajło
był uważany za syna Księżyca i uwiedzionej przez niego Jutrzenki
(Zirnicy), której
podruhą była Tęcza (Wesełka). (Ateneum", 1843, t. V, str. 39 i dal.) Nie
byliśmy wprawdzie tyle szczęśliwi w poszukiwaniach naszych na Podlasiu
czynionych, dla do pełnienia wszakże wiadomości o Kupalnicy posłużyć mogą
niektóre dość ciekawe szczegóły śród Podlaskiej Rusi zebrane i kilka piosneczek
podczas tego obrzędu tamże śpiewanych, a podobno przez nikogo jeszcze nie
ogłoszonych. Wiadomość, którą tu umieszczam, winienem jegomości księdzu
Antonie mu Sosnowskiemu, b. oficjałowi, a dotąd parodiowi cerkwi Ś. Mikołaja
w Kleszczelach, mieście powiatu bielskiego.[ ]
Niejednokrotnie słyszał
ksiądz Antoni Sosnowski z ust swojego dziada w Kleszczelach 1716 r. zrodzonego
i tamże 1800 zmarłego, iż ten mając lat 10 widywał w tern mieście zabawy
ludu, które się tak odbywały: w wigilję Ś. Jana na zmroku zbierała się
młodzież obojga płci na placu, gdzie się dwie przecinały ulice. Tu każdy
przychodzący przynosił ze sobą stare gospodarskie naczynia, jako to faski.
wiadra, niecki itp., i składał to na gromadę; poczem to wszystko zapalano,
a kiedy się ogień dobrze już rozniecił, otaczali go kołem i rozpoczynali
śpiewy, śród których parami lub pojedynczo skakali przez ogień, osobliwie
zaś wtenczas, gdy cały chór śpiewaków powtarzał w strofach wyrazy: Ej Kupała,
Kupała ty Boże nasz. Wielka szkoda, że tej piosneczki, w której taka była
o Kupale wzmianka, nie można już dzisiaj dośledzić. Powiadał dziad księdza
Sosnowskiego, że gdy jednego razu podczas obchodu Kupalnie, dwie osoby
skacząc razem z przeciwnych stron stosu, śród samego ogniska uderzywszy
się o siebie, na wznak padły i nim pośpieszono z ratunkiem mocno
się popiekły, przypadek
ten zrządził iż odtąd ta zabawa jeszcze za lat jego młodości w Kleszczelach
ustała. Lecz jeżeli w samem miasteczku zapomniano z czasem o Kupalnicach.
bardzo długo się one zachowały w okolicy, a nawet dotąd jeszcze we dwóch
wsiach do parafii ruskiej kleszczelowskiej należących, corocznie ponawiane
bywają. Wszakże zabawy te straciły już niemało z dawniejszej swojej formy
zewnętrznej, a nawet czas, w którym przypadały, zmieniony został; już bowiem
nie na Ś. Jan, lecz w tygodniu między Wielkanocą a Przewodnią Niedzielą
obchodzone bywają. Może lud naganiany przez duchowieństwo, zaniechawszy
świętojańskich wieczorów i palenia ognia (ale to tylko w okolicy Kleszcze]
pieśni Kupalnie połączył z pieśniami śpiewanymi w równie dawnej uroczystości
słowiańskiej, która z początkiem wiosny miała miejsce. Jakoż obok pieśni
kupalniczych, które niżej wypisujemy, daje się słyszeć wezwanie Ś. Jerzego,
aby wiosnę przyśpieszył:
Światy Jury Hryhory[
] wypusti trawiciu,
Puojdy do Boha po
kluczy i odomkni zemliciu.
Albo też:
Światy Jury Hryhory
puojdy do Boha po kluczy,
I odomkni zemliciu
a wypusti trawiciu.
Pokryj zemlu trawoju,
derewo listoczkom,
A mene mołoduju winoczkom.
Taka przemiana co
do czasu, może już przed połową przeszłego wieku nastała, ale jak powiedziałem,
nie wszędzie.
O dzisiejszych Kupalnicach,
jeżeli je tak, bez palenia już ognia nazwać można, udało się ks. Sosnowskiemu
następujące zebrać szczegóły z opowiadania jedynie kobiet, bo mężczyźni
o niczem wiedzieć nie chcą. Wieczorne te schadzki zaczynają od Wielkiejnocy,
a kończą w przewodny poniedziałek. Pierwszych dni trwa zabawa około dwóch
godzin zmrokiem, w dniu zaś ostatnim długo się w noc przeciąga. Dawniej
zbierano się zaraz za wsiami na polu piaszczystym, lecz kiedy przed kilkudziesięciu
laty gwałtowna nawałnica z ulewą i piorunami wszystkich spędziła, odtąd
gromadzą się w samych wsiach na miejscu przestronnym. Chociaż między piosnkami
przy Kupalnicach wcoaymi. niektóre z treści swojej zdają się należeć do
mężczyzn, wiadomo jednak, że w całej Słowiańszczyźnie obrzęd ten prawie
wyłącznie do kobiet należał, a mężczyźni byli tylko widzami i może niekiedy
tylko do niego się mieszali. Jakoż i dotąd w okolicach Kleszczel zbierają
się same młode mężatki i dziewczęta, i stąd wnosiłbym, że Kupało był bożkiem,
któremu szczególniej niewiasty cześć oddawały.
Dzisiaj koło Kleszczel
odbywają się Kupalnice tym sposobem: kobiety i dziewczęta zebrawszy się
na wybranym miejscu, biorą się za ręce i robią koło zwane ogrodem" (horod),
a jedną spomiędzy siebie wpuszczają we środek, której dają nazwisko Rahulka.
Tak uszykowane zaczynają różne śpiewać
piosnki, lecz niektórym
tylko z nich dają nazwisko Kupalnie. Jeden z takich śpiewów z pewnym obrzędem
połączony i zwrócony do będącej w kole Rahulki, która myśl pieśni pantonimą
wyrażać powinna, takiej jest treści:
Oj moja miła Rahulko,
Wstań barzo raniulko
Oj moja miła Rahulko
(ostatnie wyrazy po
każdym powtarzają się wierszu)
Puojdy, puojdy po
wodu raneńko,
Umyj, umyj biłoje
liczeńko,
Włoży biłoju koszuleńku,
Nawołoczy różowoju
sukońku,
Nałoży pończoszki
nowy,
Obuj czerewiczki ponsowy,
Torhowy fartuszok
prypaszy,
Rusuju kosu zaczeszy,
Puojdy z pannoju w
tanok,
O moja miła Rahulko!
Tu Rahulka bierze jedną z koła i tańczy z nią. Po niejakim czasie koło śpiewa:
Pokiń tuju uchodniciu,
Woźmi druhuju robotniciu.
Rahulka tę porzuca
i bierze drugą, a gdy chór znowu zaśpiewa:
Pokiń tuju a woźmi
druhuju
bierze inną i tak następnie, aż zaśpiewają:
Poskaczy po horodoczku, Lubi, lubi krasnu pannoczku.
Po skończeniu tego
chorowodu idą z kolei rozmaite pieśni. Z tych następująca z małą odmianą
koło Kleszczel i w Brzeskiem śpiewana, i do Kupalnie wyraźnie należąca,
podobna jest cokolwiek do dwóch umieszczonych w zbiorze Wójcickiego. (Pieśni
ludu Białochrobatów, Mazurów i Rusi znad Bugu, 1,202.) Jest to wyszydzanie
chłopców.
Malaja nuoczka Kupałnuoczka;
Naszy mołodci ne wyspalisia, Za wołami idut chlipajuczy,
Slozami oczy styrajuczy.
Welikaja nuoczka Kupałnuoczka; Naszy diwońki wyspalisia, Za wołami idut
spiwajuczy, Swoji chustońki wyszywajuczy.
Wieśniacy w powiecie
brzesko-litewskim z taką odmianą tę piosnkę śpiewają:
Malaja nuoczka Kupałnuoczka;
Naszy mołodci ne wyspalisia, Za wołami idut chłypajuczy, Chwostami oczy
protirajuczy. Byciu! Byciu! Pożycz chwosta, Protry oczy posli noczy. Wełyka
nuoczka Kupałnuoczka; Naszyje diewońki wyspałysia, Za wołami idut spiwajuczy,
Szowkom chustońki wyszywajuczy.
Wypisuję teraz resztę
pieśni podczas tych zabaw śpiewanych, które mi ksiądz Sosnowski udzielił.
Czy wszystkie są jeszcze nieznane, z pewnością twierdzić nie chcę, gdyż
innych zbiorów pieśni ludu prócz Wójcickiego, na ten raz pod ręką nie mając,
porównania zrobić nie mogę.
Ej tam w liesu na
boru, Tam zbiraliś hałońki,[ ] [Deś tam sokolik
sia wziaw] Wsie hałońki rozohnaw, Najczorniejszu sobie wziaw. Oj prosiłaś
hałońka K tym hałońkam czomeńkim, Wypusty mene sokole K tym hałońkam mileńkim,
Potuom mene ne pryjmut, Mnie hnizdoczka ne uwijut, Mojich dietok ne pryjmut.
Ej tam w hulici na hrudku, Tam zbiralisia diwońki, Deś tam byw ty Hryhorku[
] Deś zyjszlisia mileńki. Porwaw odnu czernobryw, I tak jej on howoryw:
Ja tebe diworiko ne
puszczu, Pokuol kosońki ne rozpuszczu: A ona sia zażuryła I tak jomu howoryła:
Mene diwońki ne pryjmut, Mnie prawdońki ne skażut, Mnie wienoczka ne uwijut,
Mene w tanok ne woźmut.
Łatwo odgadnąć myśl
moralną tej piosneczki, która do bardzo dawnych należeć może. Następująca
pieśń zawiera w sobie rozmowę mężczyzny z całym chórem niewiast.
Mężczyzna: Ej puojdu
ja koło horodu,
Pytajuczy, szukajuczy
swojej żony.
Czy ne baczyli mojej
żony
W horody wy?
Chór: Chocz my baczyli,
chocz my wydyli,
Ne woźmesz, ne woźmesz.
M. Wystawlu ja boczku
medoczku,
Wina dwie, wina dwie.
Ch. My wino wypij
emo,
A tobie żuonki choroszoji
ne damo, ne damo.
M. Ja kapusty nawaru,
Swoju żuonku odiszczu.
Ch. My kapustu wyjimo,
Tobie żuonki choroszoj
ne damo, ne damo.
M, A ja kaszy nawaru,
Swoju żuonku odiszczu.
Ch. A my kaszu wyjimo,
Tobie żuonki choroszoji
ne damo, ne damo.
M. A ja ryeczku puodpuszczu,
.
Swoju żuonku choroszu
odiszczu.
Ch. A my ryeczku zahatimo,
Tobie żuonki choroszoji
ne damo, ne damo.
M. Oj puojdu ja w
lies po prut
Zażenu żuonku w tiesny
kut,
Idy żuonko robity,
Ne po nowuom horody
chodyty.
Wzmianka o nowym ogrodzie zdaje się odnosić do tańca, o którym wyżej była mowa.
Ej pojdu ja koło młyna,
młyn mele,
Nahniewawsia muoj
bateńko na mene.
Wystawlu ja boczku
medoczku,
Wina dwie, wina dwie,
Czy ne zahoworyt bateńko
Ko mnie, ko mnie.
Muoj bateńko wino
pje,
Pro mene mołoduju
ne dbaje.
Oj ty łastoweńka,
oj ty rabeńka,
Ne wij w czużuoj storonie
hnizdeńka,
A ty mołodaja ne kłady
bytońka
U swoho bateńka.
Pławaw w zelinom pokryci
(?)
Płakaw mołodeć po
di wici:
Koli ja jeje ne woźmu,
to utoplusia,
A jak ne utoplusia,
To na ostu skolusia,
Ajakneskolusia,
To na botwini powieszusia,
A jak ne powieszusia,
To na kropiwi spekusia.
Dajte czowna, dajte
czowna i weselcia,
Pohoworym chocz czerez
okoncia;
Dajte czowna, dajte
czowna i poroma,
Pohoworym doma,
Diwoczynko moje serce.
Nechaj jiedut stary
borodaty,
A wy werniteś mołody
i neżonaty.
Z-pud boru zelonoho,
z liesa temnoho
Wybihło try koniki:
Wpered biżyt woronenki,
Poseredini siweńki,
A na zadi kulhaweńki.
Szczo woronenki
Klimulko,
Szczo siweńki Hryhorko,
Kulhaweńki Stepanko.
Z sadu, z sadu, spud
wiszeńki,
Tam wybihło try diwońki:
Odna w szczyerum zołoti,
Druha w aksamity,
Tretia w winoczku
naheńka.
Szczo w zołoti, to
Klimulkowa,
Szczo w aksamity,
to Hryhorkowa,
A szczo naha w winoczku,
to Stepankowa.
Pochwaliwsia Klimulko:
szczo swoju
Na sieno powedu i
sto fur nahrebu."
Pochwaliwsia Hryhorko:
Ja na żniwo powedu,
I sto kuop nażnu."
Pochwaliwsia Stepanko:
Ja swoju na szynok
powedu,
I sto harnci wypju."
I poszli, popilisia.
Deś moje hołe kropiwo
pole,
Ruki popekło i do
domu utekło.
Zyjszow jasny miesiąc
Kruhom na huliciu,
W ruodnoje pole ruożkami,
A na dwuor oczeńkami,
Na żyto, na pszeniciu
I na wszelaku paszniciu.
Wyjiechaw mołodeć
na woronuom koniku,
Wyjiechaw w zylonuom
żupaniku;
Perejde jeno diwońka
mołodaja,
Chto tobie na koszulku
naprjaw? pytaje.
Cbto tobie koszulku
osnowaw, chto bili w?
Chto tobie koszulku
suszyw?
Chto tobie jejie skotiw?
Chto koszuleńku poszyw?
Ach diwońko, czy ty
rozumu ne majesz,
Szczo ty mene pro
toje pytajesz?!
Mnie mateńka naprjała,
Bratowaja osnowała,
A druhaja wytkała.
Mnie lebedi bilili,
W jasne sonce suszyli,
A wietry skotili,
A sestrońka poszyła
W okonoczku sediaczy,
Na zoreńki diwiaczy,
Wzuor na zorach zbirała
I w koszuleńku kłała.
I ta piosneczka zapewne
do najdawniejszych należy.
Puod malinoju, puod
zelonoju
Siwy kuoń rozihrawsia,
Mołody kozak, mołody
kozak
Na wuojnu wybirawsia;
Jak wybrawsia, ta
j kłaniawsia
Ojcowi i matci
I tuoj mołoduoj
Szczo pryszlubion
diwońci.
Wyjiechawszy za worota
Z konia pochiliwsia,
Za nim starają maty:
Synu, ach synu wernisia."
Oj ne wernuś moja
matulu,
Pojiedu na Ukrajinu,
Ja samo mołody
I kuoń worany, ne
zhinu.
A jeśli ja, matulu
moja,
W wuojśku zahinu,
To pryjmi moju diwczynu,
Za ruodnuju ditinu."
Oj ne teper, moje
ditiatko,
Hodina nastała,
Oj kob czużaja
Za rodinu stała."
Wieleż to podobnych
pieśni naszego ludu możnaby jeszcze uzbierać w jednej tylko guberni grodzieńskiej,
gdyby się więcej do tego rodzaju śledzeń, równie ochoczych jak ks. Sosnowski
znalazło!
Wszystkie te piosnki
na rozmaitą śpiewane są nutę. Niektóre z nich mają melodię melancholiczną,
na kształt dum ukraińskich, inne zaś podobne do recytatywów, którym wtórować
niepodobna, i dlatego wszystkie wieśniaczki takowe pieśni jednym tonem
śpiewają.
Jak ogień Kupalnie
był oczyszczeniem dla ludzi, tak również ogniem oczyszczano bydło na wiosnę,
pierwszy raz w pole wypędzając. Jakoż dotąd w niektórych okolicach Polesia
zachowuje się zwyczaj, że dla zapobieżenia zarazie przepędzają dobytek
śród rozpalonych dwóch ogniów, dodając do tego obrzędu poświęcenie trzody
przez kapłana.
Nawet Latopisiec Wołyński
dzień wigilii Ś. Jana nazywa Kupałą. Wspomniawszy bowiem pod rokiem 1262
o napadzie Litwy na Jazdów czyli Ujazdów w Mazowszu, powiada: Litwa że
izhnasza Jazdow na kanun Iwana dni na samaja Kupalja. (Zbiór latopisców
ruskich, II, str. 220.)
Ks. Antoni Sosnowski,
który nieprzerwanie zajmuje się literackimi pracami, znany już jest z odkrycia
i opisania 2 Statutu Litewskiego, (ob. Dziennik Wileński", 1822, n. VI,
k. 200.)
Zamiast Heorhi.
Kawki.
*****
Imiona dawane chłopcom
zależą od wyboru śpiewaczek, nic więc dziwnego, że w dzisiejszym czasie
wyśpiewują imiona chrześcijańskie.
SOBOTY POMINALNE
Jak często lud nasz
wiejski ze spełnianiem nawet powinności chrześcijańskich łączy jeszcze
obrzędy z dawnego bałwochwalstwa zachowane, widzimy to w tak nazwanych
sobotach pominalnych. U Greków i na Rusi z ustawy cerkiewnej dwa razy,
a z dobrowolnego obom i drugie jeszcze dwa razy w roku, to jest przed każdym
kwartałowym postem, czyni się pamiątka za umarłych w soboty, a nawet każdej
w tygodniu soboty jest z przepisu Cerkwi część nabożeństwa za umarłych.
W kwartałowe soboty odprawiają się egzekwie i msza żałobna z panachidą
za dusze wiernych zmarłych. Pospólstwo, osobliwie po wsiach, uczęszcza
na to nabożeństwo, a niektórzy przynoszą na ofiarę chleby, nieco gotowanego
mięsa i gotowany pęcak (kutja). Część tych darów udzielają kapłanowi, a
część ubóstwu, w wieczór zaś sami używają, dostatniej niż innych czasów,
jadła i napoju, przy czym i dla ubogich zdarzonych są hojniejszymi. Mówi
ksiądz Sosnowski, że nie wie czy w parafiach powiatu bielskiego zachowują
się jakie ceremonie zabobonne; wie tylko, że siadając do stołu, po odmówieniu
Ojcze nasz, gospodarz bierze kieliszek z wódką i mając pić do kogo, mówi:
Daj Boże umerłym wiecznyj pokój, a nam żywym szcze na zdorowje. W niektórych
zaś dalszych powiatach guberni grodzieńskiej trafiają się jeszcze prawdziwe
ceremonie pogańskie. I tak w sobotę pominalną każe gospodarz dziewięć potraw
gotować, a mniej zamożny przynajmniej siedem. Kiedy wieczorem rozniecą
już na kominie ogień lub świecę zapalą, gospodarz bierze kieliszek z wódką
i mówi, niby do umarłych: Bud' zdorow diedu! i z tego kieliszka wódkę wylewa
za okno, a potem pije sam trzy razy i każdy z domowych, zakasując pierogiem
zwanym knysz. Siadłszy potem do stołu, gospodarz bierze łyżkę (strawy?)
i wyrzuca za okno, inni rzucają pod stół, mówiąc: Diedu, idy do obiedu,
a inni jeszcze część potraw zanoszą do chlewów, gdzie stoi bydło i kładą
w jasła. Po obiedzie gospodarz otwiera drzwi chaty, stawia we drzwiach
bronę, bierze miotłę i macha nią po kątach chaty, mówiąc: Kiszą, kiszą
(wyraz używany przy zaganianiu domowego ptactwa) duszeczki! Kotora starsza
i buolsza to dwerami, a kotora mensza to oknami (zapewne okienkami w bronie).
Relację o tym obrzędzie
otrzymał ks. Sosnowski przez trzecią osobę, bo wprost od chłopów osoba
duchowna niczego by się wywiedzieć nie mogła. Kiedy tenże sam opowiadacz
uczynił uwagę chłopom, że się nie godzi tak myśleć i czynić, odpowiedział
mu jeden: nie można zaniechać tego, bo kiedym razu jednego nie obchodził
pominalnicy tym sposobem, to mi wół zdechł, a drugi dodał: a mnie krowę
wilcy zjedli. Tak więc przypadkowe nieszczęście bardziej jeszcze ugruntowało
tych prostaczków w ich starodawnym przesądzie.
Józef Jaroszewicz
Wiadomość o tych sobotach pominalnych również winienem ks. Antoniemu Sosnowskiemu, lecz w tym zgodzić się z nim nie mogę, aby między tym żałobnym obrzędem a wesołymi Sobótkami świętojańskimi jakakolwiek była styczność, oprócz podobnie brzmiących wyrazów: sobota, Sobótka. Nie masz w tym żadnej wątpliwości, że Sobótki nazwanie nie pochodzi od soboty; czy jednak źródłosłowu jej upatrywać można w wyrazie sobit', przygotować, zasobie, niby przysposobić się do przyszłych prac polnych, jak czytamy u P. Narbutta (Dzieje, I, 306.), tego z pewnością nie wiem.