КУЛЬТУРА,  Наші статті,  ТРАДИЦІЇ

Etniczność treścią ludzkiego życia

Grupy etniczne – warunek żywotności narodu

Naród (etnos, wspólnota etniczna) rozwija się lub upada nie tylko wskutek stosunków z innymi narodami. Jego los w znacznej mierze zależy od struktury wewnętrznej, tworzonej zarówno przez „poziome” warstwy społeczne (stany, klasy), jak i „pionowe” regionalne grupy etniczne (subetnosy), z których składa się dany naród, a także stosunków pomiędzy nimi. Nauki społeczne interesują się głównie tym pierwszym podziałem. Jeżeli zaś chodzi o kwestię podziału wielkich wspólnot ludzkich na grupy etniczne, to badania związanych z tym problemów rzadko wychodzą poza granice etnografii (etnologii). A przecież grupy etniczne różnią się nie tylko dialektami, zwyczajami, obrzędami, kuchnią, strojem, charakterem itd., ale też rolą w historii. Potwierdzeniem tego mogą być także ukraińskie subetnosy: Bojkowie, Huculi, Łemkowie, Słobożańcy, Poleszucy, Podolanie i in., różniące się swoim wkładem w historyczne dzieje, gospodarkę, kulturę i życie polityczne narodu ukraińskiego.

Kształtowanie się grup etnicznych, ich trwanie na przestrzeni czasu uwarunkowane było działaniem różnych czynników. Należy do nich zarówno położenie geograficzne jak i specyfika zamieszkiwanego terenu, krajobraz, klimat, a także kontakty z innymi grupami etnicznymi i narodami, stosunki religijno-wyznaniowe, a także rola w życiu narodu w pewnym okresie historycznym itd. Tak więc specyfikę Bojków wyjaśnia się ich zamieszkaniem w górskich i podgórskich strefach Karpat, domieszką krwi celtyckiej, obecnością wzdłuż północno-wschodnich stoków Karpat ruskich umocnień z dużymi załogami bojarskimi, które dały początek licznym osiedlom ruskiej szlachty po zawładnięciu tymi terenami przez Polskę.

Pomiędzy grupami etnicznymi danego narodu, tak jak i pomiędzy samymi narodami istnieją sprzeczności, sympatie lub antypatie. Ale stosunki pomiędzy nimi mają inny charakter niż pomiędzy narodami. Są one, można powiedzieć, rodzinne. Przeznaczeniem grup etnicznych jest, jak pisał rosyjski teoretyk etnogenezy, podtrzymywanie jedności etnicznej poprzez nieantagonistyczne współzawodnictwo. Tak więc istnienie grup etnicznych, ich rozwój jest warunkiem żywotności narodu. Im mocniejsze, bogatsze, różnorodniejsze są grupy etniczne, tym mocniejszy, bogatszy w siły witalne jest naród.

W Japonii nosicielom tradycji wypłacają specjalną pensję

Folklor, zwyczaje ludowe, obrzędy, tradycje kultury materialnej i duchowej to sposób na zachowanie harmonijnych stosunków ze środowiskiem naturalnym, środek przeciwstawienia się globalizacji i umasowieniu ludzi.

Każdy naród jest zakorzeniony w ziemi, na której się ukształtował, z której wyrósł w metaforycznym, a częściowo i dosłownym znaczeniu (przypomnijmy niemieckie powiedzenie Człowiek jest tym, co je), na której mieszka, tworząc swoją kulturę i cywilizację. Ukraińcy ze stepów i Ukraińcy z gór, będąc przede wszystkim Ukraińcami, nie mogą nie mieć odmienności w sposobach gospodarowania, w bycie, a więc i w światopoglądzie, w mentalności, co z kolei uzewnętrznia się w zwyczajach, obrzędach, architekturze, ubiorze i innych przejawach kultury i cywilizacji.

Ludzie, którzy odczuwają swoją przynależność do narodu, są na ogół zakorzenieni w jego ziemi. Ludzie, którzy odczuwają swoją przynależność zarówno do narodu, jak i do grupy etnicznej są zakorzenieni w ziemi podwójnie i głębiej – mała ojczyzna jest odbierana nie tylko rozumem, ale i uczuciem. Dlatego we współczesnych krajach rozwiniętych, gdzie jest rozumienie tego, że cywilizacja przynosi nie tylko materialne korzyści i wygody, ale też pozbawia człowieka indywidualności, umasawia go, odrywa naród od ziemi, problemom subetnicznej egzystencji nadaje się ogromne znaczenie.

Co zmusza Japończyków – naród XXI wieku – aby dopłacać do ponad 70% kosztów swego rolnictwa? Przecież, dla przykładu, własny ryż kosztuje siedem razy drożej niż kupowany za granicą. Japończycy na pierwszy rzut oka postępują absolutnie nieracjonalnie. Ale jest to pragmatyzm wyższego rzędu – pragną oni zachować chłopstwo jako warstwę społeczną w całej jej etnicznej różnorodności. Właśnie chłopstwo jest tą pępowiną, która wiąże współczesny naród z ziemią, pielęgnuje tradycje, folklor, ludową sztukę i rzemiosło, nie pozwalając przez to narodowi zejść na manowce kosmopolitycznego ujednolicenia, utracić wyjątkowość własnej kultury i mowy. Właśnie dzięki chłopstwu jest szansa zachowania najgłębszych wartości, etnicznej niepowtarzalności – tego wszystkiego, dzięki czemu naród jest interesujący dla innych narodów. W tym właśnie celu Japończycy utrzymują dziesiątki ośrodków badania języka, zwyczajów na poziomie regionalnym, a nawet wypłacają pensje „nosicielom tradycji”.

A co robią nasi europejscy sąsiedzi? Będąc w połowie lat 70. w węgierskim mieście Pecz, byłem bardzo zaskoczony stosunkiem Węgrów do swojego folkloru. W ogromnej hali targowej, trzymając w jednej ręce butelkę wina, a w drugiej bułkę śpiewał nieogolony mężczyzna. Obecni – sprzedawcy i kupujący – stali i z powagą słuchali zapomniawszy o swoich sprawach. Mój przewodnik, wykładowca miejscowego uniwersytetu, wyjaśnił, że jest to mieszkaniec jakiejś odległej górskiej wsi, który już nieźle sobie podpił, ale śpiewa bardzo starą pieśń, której tu nie znają i dlatego tak uważnie go słuchają. Także dzisiaj, gdy w Budapeszcie występują zespoły folklorystyczne publiczność, wśród której zazwyczaj są też członkowie władz państwowych, traktuje taki koncert jako niezwykłe wydarzenie. Jest więc zupełnie zrozumiałe, dlaczego Michał Hoppal, dyrektor Międzynarodowego Ośrodka Folkloru działającego pod egidą UNESCO przy pełnym poparciu rządu węgierskiego, mówi, że folklor należy zachować nie jako eksponat, ale jako żywą tradycję kulturalną.

Folklor, zwyczaje ludowe, obrzędy, tradycje kultury materialnej i duchowej to środek zachowania harmonijnych stosunków ze środowiskiem naturalnym, środek przeciwstawienia się globalizacji, „amerykanizacji” i umasowienia ludzi. Proponuję odwołać się do opinii znanych badaczy problemów etnicznych Howarda Astera i Petra Poticznego. Ważne jest, podkreślają oni, aby członkowie społeczeństwa utożsamiali się z pewnymi wartościami i nie byli zautomatyzowani, bez nadziei, bez korzeni.

Dzisiaj dla wszystkich jest zrozumiałe – piszą ci autorzy – że etniczność w społeczeństwie technologicznym zapewnia treść życia człowieka. Mam niestety wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście jest to „dla wszystkich zrozumiałe”. Jednocześnie należy dodać, że etniczność w ogólnonarodowym wymiarze nie może istnieć bez etniczności lokalnej, tak jak nie ma rzeki bez dopływów.

Język literacki i dialekty

Dialektami nie można kierować – „normalizować”, „kodyfikować”, przystosowywać do innego języka.

Najbardziej charakterystyczną oznaką grupy etnicznej, środkiem jego identyfikacji i wyodrębnienia jest jej gwara, dialekt. W krajach cywilizowanych w stosunku do dialektów, jak i do innych atrybutów subetnosu obserwujemy ogromny szacunek, który niekiedy graniczy z pietyzmem. Co najważniejsze, mają one wsparcie państwa i społeczeństwa. To wsparcie opiera się na rozumieniu znaczenia dialektów jako tego środowiska, w którym język żyje swoim naturalnym życiem, będąc niewyczerpalnym źródłem wzbogacania ogólnonarodowego języka literackiego, chroniąc go jednocześnie przed rozmywaniem przez obce języki. Żywotność narodowego języka literackiego, jego zakorzenienie w znacznej mierze zależy od różnorodności i stanu dialektów. Bez gwarowego podszycia nie wyrośnie las narodowego języka. Może on co najwyżej dryfować w ślad za jakąś inną mową, przekształcając się w jej bladą kopię. Właśnie to próbowano uczynić z ukraińskim i innymi nierosyjskimi językami w imperium rosyjsko-bolszewickim.

Bez oparcia w dialektach język znajduje się niejako w stanie zawieszenia, traci bezpośredni kontakt z gruntem. Tak stało się na przykład ze sztucznie „zaszczepionym” w Egipcie językiem arabskim. Dzisiaj jest on uważany za najtrudniejszy przedmiot w egipskiej szkole i jest praktycznie wypierany przez język gwarowy z najważniejszych sfer użytku. Dialekt egipski wykorzystywany jest zarówno w szkole do objaśniania materiału, jak i w meczecie do tłumaczenia Koranu.

We Włoszech językiem literackim posługuje się nie więcej niż 12% ludności, a dialekt wykorzystuje się podczas festiwali teatralnych i w realizacji filmów. W Niemczech „po miejscowemu” występują nawet deputowani na posiedzeniach Landtagów (parlamentów krajowych), co oczywiście nie znaczy, że nie znają oni języka literackiego i nie używają go w stosunkach z przedstawicielami innych regionów Niemiec. W szkołach szwajcarskich rozpowszechnioną formą nauczania jest tłumaczenie z dialektu na język literacki i odwrotnie.

W Ukrainie, gdy pierwszym sekretarzem partii komunistycznej republiki był „nacjonalista” P. Szełest (1963-1972), „naczelnik” ukraińskich językoznawców I. K. Biełodied pisał, że posługiwanie się dialektem jest oznaką niedostatecznego rozwoju oświaty i kultury oraz że rysy gwarowe zachowały się tylko w mowie pewnej części starszego pokolenia. Gdy Moskwa zastąpiła Szełesta na „leninowca-internacjonalistę” W. W. Szczerbickiego, I. K. Biełodied przeprowadził szeroką kampanię przeciwko „huculizmom”, tzn. przeciwko wykorzystywaniu słów pochodzenia południowo-zachodniego w literaturze pięknej, zwłaszcza w tłumaczeniach. Był to jeden z kierunków antyukraińskiego lingwocydu (zabójstwa języka). Doskonale bowiem wiadomo, że tam, gdzie „skurczyły się”, a tym bardziej „znikły” rysy gwarowe, tam skurczyło się albo nawet i całkowicie zanikło używanie języka ukraińskiego w ogóle, w tym i języka literackiego. Dialekty zostały wyparte przez potworny surżyk (żargon) lub język rosyjski.

Walka z dialektami to walka z językiem literackim. W ZSRR była ona prowadzona w nurcie „zlania się języków” (oczywiście białoruskiego i ukraińskiego z rosyjskim). Jeżeli ma „zlać się” mowa, to jaki jest sens istnienia jej dialektów? Oprócz tego, w odróżnieniu od języka literackiego, dialektami nie można kierować – „normalizować”, „kodyfikować”, przystosowywać do innego języka. A więc trzeba po prostu doprowadzić do ich likwidacji, co spowoduje także zanik grup etnicznych. No bo po cóż one, gdy ma odbyć się też „zlanie się narodów”?

Grupa etniczna – tylko z narodem!

Grupa etniczna może żyć i rozwijać się tylko w granicach narodu jako jego organiczna część składowa. Poza granicami swego narodu czyha na nią asymilacja i niebyt. Cóż bowiem może czekać „kodyfikowany” w 1995 r. w Bratysławie „język rusiński” dla Rusinów Słowacji, których naliczono 16 tysięcy? W jakich sferach i jak długo będzie funkcjonować ten „język literacki”? Wiadomo jest, że aby język mógł jako tako funkcjonować musi posługiwać się nim co najmniej 100 tys. rozmówców. A skoro język rusiński Preszowszczyzny nie będzie funkcjonować ani w szkolnictwie ponadpodstawowym, ani w sferze gospodarczej, ani w innych ważnych społecznie sferach życia, to jego perspektywa, jak i perspektywa całej rusińskiej wspólnoty jest zupełnie jasna – słowacyzacja.

Podejmowane przez „politycznych Rusinów” próby stworzenia czterech (tak!) języków rusińskich, a na dodatek jeszcze ruteńskiego koine (języka wspólnego) na osnowie gwar Bojków, Łemków, Hucułów, „Dolinian”, „Tuteszniaków”, „Górali”, „ruskiej beszedy” Wojewodiny i Chorwacji (nasycony serbo-chorwatyzmami język ludności ukraińskiej przesiedlonej w XVIII w. z Zakarpacia), kodyfikowanej już „rusińskiej mowy Słowacji”, przygotowania do kodyfikacji gwary Łemków w Polsce, podobnie jak zamiar stworzenia z zamieszkujących Karpaty ukraińskich grup etnicznych jeszcze jednego narodu są skazane na klęskę. Język zakarpackich Hucułów, jak by nie wykręcać kota ogonem, i tak jest bliższy do mowy Hucułów Bukowiny i Iwano-Frankowszczyzny niż do „beszedy” Wojewodiny, a tym bardziej sztucznego bojkowsko-łemkowsko-słowacko-węgiersko-rosyjskiego jazyczija, które próbuje się przedstawiać jako literacki putkarpackyj jazyk.

Jak Huculi, tak i Bojkowie lubią śpiewać: Mała baba try syny, ta wsi buły rusyny i uważają się nie tylko za Ukraińców, ale i ukraińskich patriotów. Podobnie myślą też mieszkający w Galicji Łemkowie. Wśród nich rozpowszechniona jest zasada – im bardziej jesteś Łemkiem, tym bardziej jesteś Ukraińcem. I na odwrót. Bo niedościgniona łemkowska pieśń, łemkowska mowa, łemkowska przedsiębiorczość, wytrwałość w dążeniu do celu, wierność tradycji przodków i inne cechy czynią z nich niepowtarzalną, piękną gałąź na drzewie narodu ukraińskiego. Jednocześnie rozumieją oni, że mogą zachować swoją łemkowskość jedynie razem ze swoimi braćmi Bojkami, Hucułami, Podolanami, Słobożancami, Poleszukami na tym właśnie ukraińskim pniu. Komu bowiem jeszcze potrzebni oni są jako Łemkowie, jako odrębna grupa – Słowakom, Polakom czy Rosjanom? Nasza historia i współczesność na to pytanie dają jednoznaczną odpowiedź. Wystarczy zestawić ilość Ukraińców-Rusinów, w tym i Łemków, na ich etnicznych terytoriach, które znalazły się poza Ukrainą, przed kilkoma dziesiątkami lat i obecnie.

Całość stosunków pomiędzy narodem i tworzącymi go grupami etnicznymi ma jedną podstawową dominantę: zachowanie grup etnicznych jest możliwe jedynie w granicach swego narodu, a siła narodu – w sile jego grup etnicznych.

Jarosław RADEWICZ-WINNICKI, Drohobycz

Uniwersytet Pedagogiczny im. I. Franki

«Над Бугом і Нарвою», 2003, № 4, стор. 33-34.

На фотографії періоду Першої світової війни – селяни з Ковельщини, волинсько-поліського регіону України, найближчгого до Підляшшя.

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *