
Poemat Tarasa Szewczenki „Kaukaz” w tłumaczeniu Piotra Kuprysia
Szewczenko poświęcił „Kaukaz” pamięci swojego przyjaciela Jakuba de Balmaine’a, malarza i oficera armii rosyjskiej, poległego w lipcu 1845 r. w czasie walk na Kaukazie. Mottem utworu jest fragment starotestamentowej „Księgi Jeremiasza”. Następnie podmiot liryczny-poeta przedstawia góry kaukaskie jako góry „ludzką krwią omyte” i nawiązuje do mitu o Prometeuszu przykutym do skał Kaukazu… Poeta porównuje Prometeusza, który mimo tych cierpień żył nadal, do uciśnionych narodów, które mimo znoszonych cierpień nadal nie tracą ducha. Kolejny ustęp poematu naśladuje i parodiuje rosyjskie manifesty kierowane do ludów Kaukazu z fałszywymi zapowiedziami ich „wyzwolenia” przez wojska carskie. Pod płaszczykiem pochwały Rosji poeta podkreśla policyjny charakter państwa i bezwzględność szlachty w odniesieniu do chłopów, stwierdza, że wiara rosyjska jest fałszywa, nazywa cara i szlachtę „obłudnikami i krętaczami”.
Piotr Kupryś – Петро Купрись (12 sierpnia 1933 –10 stycznia 2002) – urodzony w nadbużańskiej wsi Kostomłoty (pow. Biała Podlaska, gm. Kodeń) filolog, tłumacz dzieł Iwana Kotlarewskiego i Tarasa Szewczenki oraz autor własnych wierszy w języku ukraińskim i polskim.
Poemat czytany w języku oryginału:
Czyta: Jurij Rozstalnyj
Muzyka: Ołeksander Kalnyćkyj
Taras Szewczenko: Kaukaz
Mojemu szczeremu Jakubowi de Balmaine’owi
Kto da głowie mojej wodę,
a oczom moim źródło łez?
i będę płakać we dnie i w nocy
za pobitych…
Proroctwo Jeremiasza IX, l [8, 20]
Za górami góry, chmurami spowite,
Niedolą zasiane, krwią zlane po szczyty.
Tam karany Prometeusz
Wieki cierpiąc, żyje,
Orzeł co dzień Boży żebra,
Serce mu rozbija.
Wciąż rozbija, lecz nie spije
Krwi ożywczej owej –
Ono bowiem znów odżywa
I śmieje się znowu.
Nie umiera dusza nasza,
Nie umiera wola.
Nawet chciwy nie wyorze
Na dnie morza pola.
Nie zakuje duszy żywej
I słowa żywego.
Nie ubliży chwały Boga,
Boga potężnego.
Nie nam wieść z Tobą waśń tu jakąś!
Nie nam osądzać Twoje sprawy!
Nam tylko płakać, płakać, płakać
I miesić chleb powszedni krwawym
Wciąż potem naszym oraz łzami,
Bo kat znów znęca się nad nami,
A spita prawda śpi snem prawym.
Kiedy ona się obudzi,
Kiedy legniesz, Boże,
By odpocząć, przemęczony?
Nam pozwolisz pożyć!
Wciąż wierzymy w Twoje moce
I w Ducha żywego.
Wstanie prawda! wstanie wolność!
Do Ciebie jednego
Wszystkie ludy się pomodlą
I na wieków wieki.
A na razie płyną rzeki,
Krwawe płyną rzeki!
Za górami góry – chmurami spowite,
Niedolą zasiane, krwią zlane po szczyty.
I my tam, pełni łaskawości,
Zgłodniałą, gołą, nieudolną
Zdybaliśmy biedaczkę wolność,
Szczujemy ją. Złożyło kości
Niemało ludzi musztrowanych.
A łez, a krwi! Byłoby popić
Cesarzom wszystkim pozbieranym
Z potomstwem, można by utopić
We wdowich łzach. A łez dziewczęcych,
Co lano w nocy już najwięcej!
Jak też matczynych łez gorących,
Ojcowskich starych to wylały
Nie rzeki – morze już płynące.
Ogniste morze! Chwała! chwała!
Ogarom, chartom oraz psiarzom,
I naszym ojcom – tym cesarzom
Chwała!
I wam chwała, góry sine,
Krą skute, ściśnięte.
Także wam, rycerze wielcy,
O was Bóg pamięta.
Walczcie dalej – zwyciężycie,
Bóg wam pomoc daje!
Przy was prawda, przy was chwała,
Wola święta trwają!
Czurek i sakla – wszystko twoje;
Nie wyproszone i nie dane,
Nikt też ich sobie nie przyswoi
I nie powiedzie cię w kajdanach.
A u nas!… Na tośmy kształceni,
Czytamy Bożych słów do woli!…
Od głębokiego też więzienia
Do wysokiego tronu stolic
Chodzimy w złocie, jak też goli.
Po wiedzę do nas! To powiemy,
Po ile chleb i sól po czemu!
My – chrześcijanie; cerkwie, szkoły
I mienie mamy, jak też Boga!
Nas tylko sakla w oczy kole:
Co stoi u was, choć ubogich,
Nie przez nas dana; czemu drwiąco
Waszego czurka nie rzucamy
Wam niczym psu! Czy z was za słońce
Opłaty czasem brać nie mamy! –
I tylko to! My – nie poganie,
Lecz najprawdziwsi chrześcijanie,
Nam mało trzeba!… Ale za to!
I gdybyście nas polubili,
To sporo byśmy nauczyli!
Jak na to mamy kawał świata –
Już Sybir choćby ten jedyny,
A więzień! ludu!… Nie policzyć!
Od Fina do Mołdawianina
We wszystkich mowach wszystko milczy,
Bo żyje błogo! U nas basem
Wciąż Pismo Święte czyta, mruczy
Mnich święty oraz nas naucza,
Że jakiś król też świnie pasał
I żonę druha wziął do siebie,
A druha zabił. Teraz w niebie.
Widzicie więc, kto u nas czasem
Na niebie siedzi! Wyście ciemni,
Przez święty krzyż nie oświeceni,
Po wiedzę do nas!… U nas zdzieraj,
Zdzieraj, nam dając
I wprost do raju,
Choć wszystkich krewnych pozabieraj!
O, my! umiemy już bez liku:
Policzyć gwiazdy, posiać grykę,
Francuzów złajać. Jak też zbywać
Lub w karty ludzi poprzegrywać…
I nie Murzynów… skąd ich dostać?
Lecz swych, ochrzczonych, ale prostych.
My nie Hiszpanie; broń nas, Boże,
By ukradzione zakupywać,
Jak Żydzi ot. My według prawa!…
Według prawa apostoła
Wciąż kochacie brata!
Pustosłowcy, obłudnicy,
Bóg was przeklął za to.
Bo kochacie na swym bracie
Skórę, a nie duszę!
No i drzecie według prawa:
Córce na kożuszek,
Bękartowi zaś – na posag,
Na buciki żonce.
Sobież na to, co nie zgadnąć
Dzieciom czy małżonce!
Tyś za kogo ukrzyżowan,
Chryste, Synu Boży?
Za nas dobrych, czy za słowo
Prawdy… czy też może,
Byśmy z Ciebie się naśmiali?
Co się też i stało.
Kapliczki, cerkwie i ikony,
Świeczniki i dym kadzidlany,
Przed Twym obrazem świętym, znanym,
Wciąż niestrudzone te pokłony.
Za kradzież, wojnę, krew, z zapałem –
By krew braterską przelać, proszą,
W podarku potem Ci przynoszą
Z pożaru wykradziony całun!!
Oświeciliśmy się! chcemy
Innych też oświecić,
Słońce prawdy też pokazać
Ślepym, widzisz, dzieciom!!
Pokażemy wszystko! dajcie
Siebie opanować.
Jak więzienia pomurować,
Kajdany szykować,
Jak też nosić i jak skręcać
Bicze supełkowe –
Nauczymy; tylko dajcie
Swoje góry sine
Na ostatek… bośmy wzięli
Pola i doliny.
I ciebie zagnali, mój druhu jedyny,
Jakubie mój dobry! Nie za Ukrainę,
Za kata jej przelać wypadło, za cara
Krew dobrą, nie czarną. Wypadło też z czary
Moskiewskiej popijać moskiewską truciznę!
O, druhu mój dobry! Z dalekiej obczyzny
Wnet na Ukrainę swą duszą przelatuj
I leż z Kozakami tam ponad brzegami,
Oglądaj mogiły rozryte łopatą.
Płacz wraz z Kozakami, drobnymi płacz łzami,
Wyglądaj z niewoli mnie w stepie jak brata.
A na razie moje myśli,
Żal, co nie ustaje,
Będę siał – i niechaj rosną,
Z wiatrem rozmawiają.
A wiatr cichy z Ukrainy
Poniesie też z rosą
Moje myśli aż do ciebie…
Druhu, gnany losem,
Łzą braterską je przywitasz,
Cichutko przeczytasz…
I mogiły, stepy, morze,
I mnie wspomnisz przy tym.
[18 listopada 1845, Perejasław]
Tłumaczenie Petro Kupryś
Czurek – przaśny chleb górali kaukaskich
Sakla – chata górali kaukaskich

Szewczenko poświęcił „Kaukaz” pamięci swojego przyjaciela Jakuba de Balmaine’a, malarza i oficera armii rosyjskiej, poległego w lipcu 1845 r. w czasie walk na Kaukazie. Podjęcie tematyki walki Imperium Rosyjskiego z powstaniami narodowymi ludów Kaukazu mogło mieć związek z popularnością tej problematyki w twórczości poetów identyfikujących się z ideami demokratycznymi lub narodowowyzwoleńczymi. Szewczenko – za pośrednictwem swojego znajomego Sawicza – przekazał też odpis wiersza Adamowi Mickiewiczowi.
Mottem utworu jest fragment starotestamentowej „Księgi Jeremiasza”. Następnie podmiot liryczny-poeta przedstawia góry kaukaskie jako góry „ludzką krwią omyte” i nawiązuje do mitu o Prometeuszu przykutym do skał Kaukazu i atakowanym przez orła wyjadającego mu wątrobę. Poeta porównuje Prometeusza, który mimo tych cierpień żył nadal, do uciśnionych narodów, które mimo znoszonych cierpień nadal nie tracą ducha. Następnie zwraca się do Boga, wyrażając wiarę w jego sprawiedliwość i wszechmoc. Zaraz jednak przypomina, że mimo tej wiary nadal trwają represje związane z rosyjskim podbojem Kaukazu, których symbolem i sprawcą staje się car.
Kolejny ustęp poematu naśladuje i parodiuje rosyjskie manifesty kierowane do ludów Kaukazu z fałszywymi zapowiedziami ich „wyzwolenia” przez wojska carskie. Pod płaszczykiem pochwały Rosji poeta podkreśla policyjny charakter państwa i bezwzględność szlachty w odniesieniu do chłopów, stwierdza, że wiara rosyjska jest fałszywa, nazywa cara i szlachtę „obłudnikami i krętaczami”. Zwraca się do Chrystusa, stwierdzając, że jego ofiara nie przyczyniła się do odkupienia ludzi. Wręcz przeciwnie – samowładztwo traktuje wiarę instrumentalnie. W innym fragmencie wiersza naśladującym carskie manifesty, pokazana jest chęć podzielenia się z podbijanymi narodami cenną wiedzą – umiejętnością budowania więzień i kucia kajdan.
W ostatnim ustępie poematu poeta zwraca się do zabitego de Balmaine’a, któremu dedykował poemat. Wyraża żal z powodu faktu, że zginął on nie w walce za wolną Ukrainę, a wręcz przeciwnie – jako żołnierz carski, walczący „za tyrana”. Mimo tego poeta nie potępia przyjaciela, jest jedynie pogrążony w smutku z powodu takich okoliczności jego śmierci.
Kaukaz składa się z kilku monologów wygłaszanych naprzemiennie przez poetę-przyjaciela de Balmaine’a, wroga caratu i zwolenników samowładztwa, stylizowanych na carskie „manifesty” i deklaracje przedstawianie podbijanym narodom. Wypowiedzi poety pełne są emocji, nawiązując do biblijnego płaczu Jeremiasza nad losem narodu wybranego ukazują jego rozpacz z powodu losu Ukraińców i innych narodów uciskanych przez carat. Mimo tego poeta nie traci wiary w bożą sprawiedliwość, która nadejdzie w przyszłości i w zwycięstwo ruchów narodowowyzwoleńczych w ich walce zbrojnej. Wierzy, że wolność, prawda i sprawiedliwość są wartościami ponadczasowymi, nawet jeśli ich triumf ma być oddalony w czasie. (Wg M. Jakóbiec, Wstęp [w:] T. Szewczenko, Wybór poezji, Wrocław-Gdańsk 1974).
«Над Бугом і Нарвою», 2014, № 1, стор. 16-20.

